Kto powiedział, że w lecie nie da się pić piw o wysokim ekstrakcie? I to ciemnych w dodatku? Ano ja, i to chyba parę razy jeśli mnie pamięć nie myli. Mamy jednak globalne ocieplenie i nawet w sierpniu zdarzają się chłodne dni. Gdy temperatura spada poniżej 20'C moje myśli kierują się od razu na wyższą półkę w piwnicy gdzie stoją sobie spokojnie wszelakiej maści portery i RiSy.
Jakoś się trzeba w końcu ogrzać co nie? Tak to się człowiek poci z dnia na dzień, a tu nagle takie ochłodzenie... trzeba jakoś podtrzymać temperaturę organizmu, bo jeszcze choróbsko jakieś przyjdzie. Dbanie o zdrowie to podstawa. W tym przypadku o moje zadbała Sylwia z Browaru Jana.
Etykieta z jednej strony niczym się nie wyróżnia, ale z drugiej też niczym nie odpycha. Czarna jak porter, złote elementy mają zapewne podkreślać charakter polskiego skarbu narodowego. Kapsel firmowy, brzydki jak noc według mnie. Piwo wydaje się być ciemne, ale pod światło widać rubinowe refleksy. Piana średniopęcherzykowa, dość niska i sycząca (trochę mnie to zmartwiło).
No no, ładnie to pachnie z początku. Kawa, czekolada lekko gorzka i bardzo słaba paloność. Tak ciut odrobinkę, co by tego ze stoutem nie pomylić przypadkiem. Do tego fajna i wyraźna śliweczka, delikatnie likierowa. Po chwili zaczęło się też pojawiać słabe zielone jabłuszko, ale na szczęście utonęło w napływie pozytywnych aromatów.
W smaku mamy pewnego rodzaju paradoks. Z jednej strony piwo wydaje się być gładkie i dość gęste jak na to plato, ale z drugiej jest stanowczo za mocno wysycone. Czuć to przy każdym łyku, szczególnie na finiszu. Mimo tego pije się całkiem przyjemnie. Prym wiedzie na wpół słodka czekolada i śliwka. Skojarzenia z pralinami jak najbardziej wskazane. Do tego alkohol, likierowy, ale też momentami za mocny i gryzący. Aż kusi, aby to piwo wrzucić do piwnicy na minimum pół roku. Goryczka średnia, raczej nie wybija się przed pierwszy szereg. Finisz bardziej wytrawny. Gorzka czekolada i likier ze śliwek. Tutaj też momentami wychodzi bardzo delikatna paloność. Zróbcie sobie dobrze (ekhem) i wrzućcie je na leżak, bo warto. Po paru miesiącach dostaniecie naprawdę spoko porter bez nowofalowych zawirowań.
----------
Styl: Porter Bałtycki
Alk: 8,8% Obj.
Ekstrakt: 22°
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, karmelowy, palony), chmiel Sybilla, drożdże W34/70
Do spożycia: 04.04.2018
Trochę to dziwne co piszesz, bo piwo leżakowało w browarze aż 10 miesięcy! Ja go jeszcze nie piłem (mam go), ale inni twierdzą, że jest bardzo dobrze ułożone. Pozdro
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, alkohol fantastycznie ułożony, aczkolwiek chyba skuszę się na drugą sztukę i wrzucę do piwnicy na rok czy dwa, morze się coś jeszcze wykluje. Ogólnie dobre piwo w dobrej cenie
OdpowiedzUsuńJa alkohol wyczułem tylko leciutko w aromacie i to tak ukryty, że trzeba było niuchać jak odkurzacz, żeby cokolwiek wyczuć. Moim zdaniem jest świetnie ułożone. Inna kwestia jest taka, że to piwo jest dosyć ubogie jak na porter bałtycki, aromat delikatny, ciężko cokolwiek fajnego wyczuć, w smaku taki konkretniejszy, słodki kwas chlebowy (słodko-kwaśno). To piwo wchodzi szybko i sprawia wrażenie orzeźwiającego, przyjemne i dobrze pijalne, ale według mnie średnia pozycja jak na ten styl.
OdpowiedzUsuń