Znowu mamy ten okres, gdzie w pępku świata (czyt. USA) królują huragany. Oczywiście może bawić to jak te wszystkie gwiazdeczki Hollywood próbują obwiniać za to Trumpa... no bo przecież takich anomalii pogodowych nigdy tam nie było i nie ma czegoś takiego jak "sezon huraganowy". My jednak dzisiaj nie o tym mieliśmy rozmawiać.
Jakoś tak mi się skojarzyło to z faktem, że wanilia drożeje, bo podobne katastrofy nawiedziły jakiś czas temu Madagaskar (główny eksporter tejże przyprawy). Inna sprawa, że zrobiło się ostatnio strasznie chłodno wieczorami. Moja rada? Otwórz piwnicę. Dobrze wiem, że leżakujesz tam jakieś skarby. Ja na przykład takiego wymrażanego RiSa ze Spółdzielczego.
Coś się zmieniło w wyglądzie akurat tej spółdzielczej mrożonki... trochę mi to zajęło, ale w końcu domyśliłem się co. Butelka. Wcześniejsze były smuklejsze, ta jest szersza. Dzięki temu przepiękna, haftowana etykieta prezentuje się o wiele lepiej. Piwo jest klarowne, czarne z delikatnymi rubinowymi refleksami, ale to tylko pod ostre słońce. Piany to to nie ma w ogóle, ale już wcześniej ustaliliśmy, że mrożonki już tak mają.
Nie bardzo wiem czym różni się wanilia przywieziona wprost z Madagaskaru od tych kupionych u pani Jadzi na rogu, ale jeśli intensywnością... to drodzy rzemieślnicy warto zainwestować. Dawno nie wąchałem tak wyraźnej, ale zarazem niegryzącej wanilii. Pięknie się ona łączy z czekoladą, taką na wpół słodką, która w trakcie picia coraz to bardziej zaczyna przypominać kakao z mlekiem pite przy kaloryferze w chłodne wieczory grudniowe lat 90'tych. Wiem, mam dziwne skojarzenia.
W smaku nie jest gorzej. Mamy tę magiczną konsystencję wymrażanego trunku znaną z poprzednich piw Spółdzielczego. Jest gęsto, oblepiająco i sycąco. Wysycenie niskie, pasuje idealnie. Na pierwszym planie duet cholernie przyjemnej czekolady (w tym przypadku trochę bardziej gorzkiej niż w aromacie) i czystej wanilii. Zaraz za nimi pojawia się delikatna kawa, czarna, bez cukru i z lekkim kwaskiem na końcu języka. Do tego dość wyraźne ciemne owoce. Tutaj zaskoczenie, bo pierwszy raz wyczuwam w stoucie żurawinę. Goryczka zadziwiająco dobrze zgrana z resztą. Mówi stop i wprowadza pijącego w czekoladowo-palony finisz, w którym alkohol zachowuje się trochę jak gówniarz i zdradza czasami swoją obecność. To znak, że warto zostawić Gerdę na parę miesięcy w piwnicy. Mimo tego piwo wyśmienite, bo wcześniej wymienione procenty nie psują zbytnio odbioru.
----------
Styl: Iced Russian Imperial Stout
Alk: 12% Obj.
Ekstrakt: b/d
IBU: b/d
Skład: słód (pszeniczny, jęczmienny), chmiel, drożdże, wanilia.
Do spożycia: 14.12.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz