Znacie mnie (a przynajmniej większość), bo czytacie moje wpisy. Wiecie, że pijam głównie polskiego crafta i trochę się podśmiechuję widząc te wszystkie zachwyty nad "zagranicznymi klasykami". Czasami jednak mam dziwne zachcianki, w tym przypadku głównie przez Mateusza z Osowej Góry.
Jakiś czas temu otworzył on panel degustacyjny pod świebodzińskim ratuszem i jednym z piw było Bommen & Granatem z De Molena. Zakochałem się od pierwszego łyku dlatego parę dni później kupiłem ichniego RiSa leżakowanego w beczce po bourbonie. W końcu zrobiło się zimno, a więc czas najwyższy na otwarcie sezonu powolnego cmokania i rozmyślania przy wyimaginowanym kominku.
O etykietach De Molena nie ma co się rozpisywać. Ściana tekstu nic więcej. Na pewno zabawne jest to jak traktują style, dopisek "-ish" oznacza, że bardzo frywolnie szufladkują swoje trunki. Pod lakiem widoczny jest kapsel z logo browaru. Piwo jest czarne, nieprzejrzyste. Beżowa piana dość niska, max na jeden palec. Szybko redukuje się do kożuszka, a po chwili do bardzo cienkiego pierścienia.
Za każdym razem gdy otwieram TAKI trunek uświadamiam sobie, że nie ma czegoś takiego jak intensywnie pachnące jasne piwo, nawet mocno chmielone. Możecie mi tu kopyrować ile chcecie, ale stout to styl nad style i basta. Szczerze to nawet nie wiem od czego mam zacząć... może od szlachetnej gorzkiej czekolady? A może od idealnie dopełniającej ją kawy, która przypomina świeżo zmielone ziarna z samego rana w chłodną, ale za to leniwą sobotę? No i ten alkohol... szlachetny, przyjemny i lekko słodki. To właśnie tak kojarzy mi się bourbon, jeżeli miałbym go porównywać ze zwykłą whisky. Ah! I to drewno! Wciska się pomiędzy zapaszki łącząc je w całość jak idealne spoiwo.
No, ale nie ma się co męczyć dłużej. Jeżeli piwo tak nieziemsko pachnie to nie może źle smakować, prawda? PRAWDA?! Ano, prawda. Już przy pierwszym łyku człowiek wie, że będzie cmokał cały wieczór. Konsystencja likieru lepi się do podniebienia, a niskie wysycenie nie wchodzi w drogę. Na pierwszym planie bourbon, ale taki przyjemny i słodki. Nie góruje nad resztą i bardzo fajnie łączy się z gorzką czekoladą i ziarnami kawy, które pomagają mu się zaaklimatyzować w naszych przełykach. Do tego wanilia, ciemne owoce (tutaj głównie jeżyny przychodzą mi do głowy) i pewnego rodzaju palone słody. Z tym, że jakoś tak bardziej przypominają spalone drewno (efekt beczki?). Goryczka marginalna, palona. Już bardziej czuć lekkie ukłucie szlachetnego alkoholu. Finisz palony, z wyraźniejszą kawą i zadziwiająco przyjemnie zalegającą gorzką czekoladą. Jezus Maria jakie to dobre. Sezon na powolne sączenie przy kominku zaczął się w tym roku iście wybitnie.
----------
Styl: Bourbon Barrel Aged Russian Imperial Stout
Alk: 10,7% Obj.
Ekstrakt: 24°
IBU: b/d
Skład: słód (pils, karmelowy, czekoladowy, palony, brown lekko palony), chmiel (Saaz, Columbus), drożdże.
Do spożycia: 21.12.2041
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz