Śledź mnie na:

Coffeecup (Szpunt)



By  Piwny Brodacz     18.10.17    Tagi:,,,, 

Każdy z nas ma parę browarów, do których lubi wracać i wie, że nigdy go nie zawiodą. Mam i ja taką listę, aczkolwiek za długa to ona nie jest... Ten rok zweryfikował bowiem parę pozycji na niej. Na szczęście browar Szpunt trzyma się dzielnie. 

Nie wiem jak to jest, ale chłopaki zawsze trafiają w moje gusta. Było tak np. przy okazji hejtowanego przez wielu Venoma. A już nawet nie będę wchodził w szczegóły jak podniecałem się ich RiSem na festiwalu we Wrocławiu. Dlatego delirka mnie bierze jak patrzę na schowaną w piwnicy butelkę tegoż RiSa leżakowanego w beczce...


Dziś jednak zajmiemy się ich stoutem, który od RiSa zapożyczył szatę graficzną. Nie pamiętam dlaczego browar postanowił zmienić etykiety (wcześniej mieli całkiem spoko grafiki z autami różniastymi), ale ten nowy design także przypadł mi do gustu. Tylko jak to się mieni pod słońce... mój aparat krwawi. Piwo wygląda na czarne, ale w rzeczywistości jest ciemnobrązowe i mętne. Przy nalewaniu skojarzyło mi się z mleczną czekoladą. Piana zaraz po nalaniu wysoka, ale jak widać na zdjęciach bardzo szybko opadła. Pozostał po niej tylko sporych rozmiarów pierścień.


Piękno w prostocie. Takie hasło będzie nam dzisiaj przyświecać. Aromat nie jest bowiem jakiś wyszukany. Nie ma tu oh trufli, ah marcepanu, czy też eh ziaren sprowadzanych parowozem przez przemytników z afryki. Jest to czego się człowiek spodziewał: mleczna czekolada, kawa zbożowa i nieodparte uczucie prażynek wszechobecnych. Ładnie ten stout pachnie po prostu.

Co do odczucia w ustach... Średnie wysycenie nie wchodzi w drogę ciałku. Całość wydaje się być gęsta, ale tak naprawdę jest to bardziej zasługa płatków owsianych. Po paru łykach uświadamia sobie człowiek, że to piwo jest po prostu cholernie "aksamitne". Jak by to Wam wytłumaczyć... O, jak beza. Gdy tylko dotknie języka zaczyna się rozpływać w ustach. W smaku króluje świeżo zmielona kawa z mlekiem, bez cukru. Owszem czuć jest słodycz, ale bez przesadyzmów i na moje oko pochodzi ona od laktozy po prostu. Czekolada gdzieś uciekła i pojawia się bardzo sporadycznie jako takie ciche wypełnienie. Niska, ale wystarczająca w zupełności goryczka ma lekko palony profil. Owa paloność rośnie w siłę na finiszu tworząc przyjemnie kwaskowaty duet z ziarnami kawy.  Tłem tego wszystkiego są palone słody, przypieczona skórka od chleba (albo ciasta) czy coś w tym stylu. Spójne, ładnie ułożone i lekkie piwo.

----------

Styl: Coffee Milk Stout
Alk: 5,6%
Ekstrakt: 15°
IBU: 3/12
Skład: słód (jęczmienny, pszeniczny), laktoza, płatki owsiane, ziarna kawy, chmiel, drożdże.
Do spożycia: 26.05.2018

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com