Wymiana alkoholowa to rzecz, którą warto sobie przyswoić. Wysłałem ostatnio Kacprowi z Piwnej Zwrotnicy piwa z browaru Świebodzin, a on przysłał mi to cudo, które widzicie na zdjęciach. Jakoś tak dziwnie się składa, że większość moich przygód z Redenem zaczyna się właśnie od Kacpra...
Nie widzieć czemu jakoś nie spodziewałem się po tym browarze takiego piwa. Milkshake IPA to coś w rodzaju tegorocznego trendu letniego. Hip, trendy i w ogóle na fali jak to mówi młodzież (czy już tak nie mówią?). Reden nie kojarzył mi się nigdy z takimi eksperymentami. Tym bardziej ciekawy byłem tego jak im wyszło.
Nazwa jak i grafika wyciągnięta wprost z Pulp Fiction. Kolorystyka trochę nie ta, ale ogólnie źle to nie wygląda. Trochę mi nie pasuje tekst... taki wielki i rozciągnięty jakiś jest. Piwo ma kolor, hmm, naciąganej wiśni właśnie. Taki lekko wchodzący w pomarańcz. Zmętnione jak porządny vermont, ale nie dziwota przy tym składzie. Piana wysoka, ale średniopęcherzykowa i dziurawa miejscami. Znika w średnim tempie pozostawiając "brud" na ściankach.
Holly sweet Mother of Jesus... jak to pachnie. Pierwsze i jedynie prawilne skojarzenie to ciasto drożdżowe z wiśniami. Jeszcze cieplutkie. Daje po nosie ostro praktycznie do ostatniego łyku. Jest słodka, drożdżowa kruszonka (ta, za którą dostawało się łyżka drewnianą po łapach) i świeża soczysta wiśnia. Gdzieś w oddali pojawiają się też delikatne cytrusy. Naturalne, bez sztuczności. Mógłbym to wąchać godzinami.
W ustach konsystencja vermont IPA, czuć gładkość i ciałko, ale na takim nieinwazyjnym poziomie. Nagazowanie dość wysokie, ale o dziwo jakoś tak nie przeszkadza zbytnio. Smakowo już nie jest takie drożdżowe, co jakby nie patrzeć jest dużym plusem. Mamy fajną pszeniczno-słodową podstawę na której ktoś postanowił położyć tonę wiśni. Te dodają nie tylko fajnej owocowej słodyczy (która dodatkowo wzbogacona jest laktozą), ale też lekkiej kwaskowatości, która nie pozwala się człowiekowi zamulić. Samą laktozę też czuć, oj tak. W połączeniu z płatkami owsianymi hula sobie gdzieś w tle pod postacią śniadaniowych corn-flakesów. Goryczka średnia, do wysokiej momentami. Fajnie wgryza się w ciało z takim lekko grapefruitowym zacięciem. Finisz zadziwiająco, hmm, kwaśny, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Tak jakby same wiśnie z cytrusami połączyły siły, aby pokonać zamulającego mlecznego potwora. Na końcu pozostaje takie lekko zalegające albedo grapefruitowe. Mi się ono podoba, ale znajdą się tacy co będą wybrzydzać. Wypiłem już parę piw w tym stylu i ten jest chyba najbardziej zbliżony konsystencją i po części smakiem do prawdziwego shake'a.
----------
Styl: Cherry Milkshake IPA
Alk: 4,5%
Ekstrakt: 14°
IBU: "średnie"
Skład: słód (pale ale, pszeniczny, monachijski, karmelowy), płatki owsiane, chmiel (Warrior, Centennial, Mosaic, Chinook), laktoza, wanilia, owoce wiśni nadwiślanki, drożdże Safale US-05.
Do spożycia: 14 dni od zakupu :)
To piwo jest genialne. Co w sumie nie dziwi - bo to Reden :)
OdpowiedzUsuń