Brak ciemnego rodzimego piwa doskwiera mi ostatnio bardzo. Browar Świebodzin obiecał coś na zimę, no ale ja nie mogę długo czekać... jeszcze mnie ktoś za abstynenta weźmie. Z pomocą przyszła paczka od "Pan Marek" i Piwoteki. W niej 4 piwa, w tym dwie beczki ich kooperacyjnego RiSa uwarzonego z De Molen.
Nie trudno się było domyśleć, które wybiorę jako pierwsze. Whisky ponad każde wino, all day everyday. Pasuje też idealnie do jutrzejszej premiery Kormorana, ich barley wine też ma jarzębinę w składzie.
Nie trudno się było domyśleć, które wybiorę jako pierwsze. Whisky ponad każde wino, all day everyday. Pasuje też idealnie do jutrzejszej premiery Kormorana, ich barley wine też ma jarzębinę w składzie.
Etykieta w stylu piwotekowym średnio nadaje się na małe butelki, nawet mimo wycięcia i trochę innego kształtu. Za dużo informacji na tak małej powierzchni jak dla mnie. Sama grafika fajna, jak zawsze. Piwo czarne, nieprzejrzyste z ładnie zbitą pianą na prawie dwa palce. Żywot na średni, ale pozostawia bardzo ładny lacing na szkle.
Co jak co, ale na braki w aromacie nie mogę narzekać. Jest go tyle, że powoli się człowiek zaczyna zastanawiać jak komuś udało się zamknąć taką moc w tak małej butelce. Jest torf w postaci wyraźnych, ale niezaczepnych bandaży. W kontrze przyjemna słodycz czekolady deserowej, miodu i owoców. Te ostatnie to chyba jarzębiny. Do tego trochę kawy, palonego słodu i nuta dość starego drewna. Goddamn...
Ohoho, ataki nasilają się. Jest grubo i z przytupem, oleiście i wypełniająco. Nawet wysycenie, niskie, uciekło gdzieś, bo przestraszyło się tego masywnego cielska. Smakowo jeszcze większa bomba niż w aromacie. Od czego by tu zatem zacząć... Jest torf, znowu bandaże i ogólne skojarzenia ze starym opuszczonym szpitalem. Potem czekolada i popiół, ta pierwsza już nie tak słodka. Kawa gdzieś bardziej z tyłu robi za takie przyjemne uzupełnienie całości. Cały czas towarzyszą nam też drewniane nuty, bardzo starej beczki. Goryczka zaskakująco wyraźna, palona. Dobrze wpasowała się w resztę i połączyła idealnie z alkoholem. Ten jest wyraźny, ale szlachetny. Jak dobra dwunastoletnia ruda (whisky zboczeńcy!). W ogóle nie przeszkadza w piciu. Mam nieodparte wrażenie, że zadziałała tutaj jakaś beczkowa magia Ducha Craftu. Finisz delikatnie słodszy od reszty. Tutaj wybiły się też (wreszcie) ciemne owoce z, chyba, jarzębiną na czele (zapisać: spróbować jarzębiny, for science). To jest dopiero siarczyście gruby RiS z beczki. A jak to przyjemnie rozgrzewa!
----------
Styl: Whisky Barrel Aged Russian Imperial Stout
Alk: 13,8% Obj.
Ekstrakt: 29,7% Wag.
IBU: 110 (?)
Skład: słód (belgijski pils, monachijski, mild, karmelowy 120, czekoladowy, zakwaszający, pszeniczny, palony jęczmień), płatki owsiane, jarzębina, chmiel Zeus, drożdże Danstar Nottingham.
Do spożycia: 16.10.2018
O ile niebeczkowa wersja tego piwa nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, to ta z beczki to jest zawodnik, którego stawiam na równi z zeszłorocznym Samcem Alfa.
OdpowiedzUsuń