Wchodzę dzisiaj do mieszkania po pracy, coś koło 16:20 jak dobry korposzczur. Wita mnie pies. Patrzę na nią i widzę, że coś jest nie tak. Tak jakby przestraszona się wydaje. Idąc dalej czuję piękny zapach palonych słodów i kawki z mleczkiem. Coś mi tutaj nie pasuje...
Wchodzę do jednego z pokoi gdzie zostawiłem na komodzie dwa piwa zakupione przedwczoraj. Chyba domyślacie się już co się stało? Na początek jednak porcja faktów, żebyście mieli zarys sytuacji podstawowy. W pokoju było raczej chłodno. Jestem osobą zimnolubną i ciepłe grzejniki to mój wróg. Data ważności tego stoutu: 05.02.2018. W sklepie stał na najwyższej półce, z dala od okien i oświetlenia. Koszty? Zalana ściana (dzięki Bogu za farby zmywalne), czapka z CraftJungle, prezenty świąteczne, komoda i z dwie sztuki ciuchów. O wbitych kawałkach szkła w ścianę nie będę wspominał. Do tego dywan do prania poleci jak nic. No i na pewno odbiło się to na psychice Czarnej Wołgi z Artezana, która stała obok.
Co się stało? No granat, ewidentnie. Nie raz zostawiałem na tej komodzie piwa ciemne, których się nie powinno pić schłodzonych. Piwa craftowe nie są trzymane w lodówkach sklepowych. Wszyscy wiemy jak to wygląda w marketach i przybytkach specjalistycznych. Dlatego na moje oko browar nie może umywać rąk w takiej sytuacji. Żeby to jeszcze był odosobniony przypadek... ekhem, Doktor Brew, ekhem.
Co mogło zajść nie tak? Przegazowanie, ponowna fermentacja w butelce (dla piw niepasteryzowanych) lub np. złe przetrzymywanie butelek przez hurtownie/sklepy. Z tego co się dowiedziałem w internetach nie jest to jedyne przegazowane piwo z Recraftu. O dziwo ktoś im zgłaszał już ten problem jakieś 2 miesiące temu i podobno poinformowali oni sklepy. Albo zawiódł przepływ informacji... albo sklep zignorował ostrzeżenia. Browar powinien jednak poinformować także klientów, a z tego co mi wiadomo Recraft tego nie zrobił.
Co to znaczy dla nas? Praktycznie nic. Nie da się udowodnić winy już po fakcie. Browar/sklep może zawsze wypiąć się na klienta i powiedzieć, że nie trzymał on butelki "w chłodnym miejscu" jak to jest na etykiecie napisane. Drugą linią obrony może być właśnie złe przetrzymywanie trunku przez pośrednika. Tak się Doctor Brew tłumaczył. Takie zachowanie ludzi warzących piwo jest idiotyczne, bo do granatów najczęściej dochodzi z winy produkcyjnej.
Ciuchy wypiorę, ściany umyję, szkło pozbieram (pewnie będę je znajdywał jeszcze przez parę dni). Gorzej jeśli ktoś byłby w pobliżu eksplozji. Piwa zakupiłem dla kumpla, a on ma dwuletnie dziecko...
EDIT 30.12.2017: wysłałem browarowi maila i do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi. Chyba jednak coś jest na rzeczy i potwierdza się teoria, że chcieli wszystko załatwić tak, aby klienci się nie dowiedzieli.
EDIT 09.01.2018: dostałem odpowiedź browaru. Znali problem, poinformowali dystrybutorów i wycofali piwo ze sprzedaży. Problem jednak w tym, że powinni wrzucić info np. na fejsie, żeby sami klienci też o tym wiedzieli.
Co się stało? No granat, ewidentnie. Nie raz zostawiałem na tej komodzie piwa ciemne, których się nie powinno pić schłodzonych. Piwa craftowe nie są trzymane w lodówkach sklepowych. Wszyscy wiemy jak to wygląda w marketach i przybytkach specjalistycznych. Dlatego na moje oko browar nie może umywać rąk w takiej sytuacji. Żeby to jeszcze był odosobniony przypadek... ekhem, Doktor Brew, ekhem.
Co mogło zajść nie tak? Przegazowanie, ponowna fermentacja w butelce (dla piw niepasteryzowanych) lub np. złe przetrzymywanie butelek przez hurtownie/sklepy. Z tego co się dowiedziałem w internetach nie jest to jedyne przegazowane piwo z Recraftu. O dziwo ktoś im zgłaszał już ten problem jakieś 2 miesiące temu i podobno poinformowali oni sklepy. Albo zawiódł przepływ informacji... albo sklep zignorował ostrzeżenia. Browar powinien jednak poinformować także klientów, a z tego co mi wiadomo Recraft tego nie zrobił.
Co to znaczy dla nas? Praktycznie nic. Nie da się udowodnić winy już po fakcie. Browar/sklep może zawsze wypiąć się na klienta i powiedzieć, że nie trzymał on butelki "w chłodnym miejscu" jak to jest na etykiecie napisane. Drugą linią obrony może być właśnie złe przetrzymywanie trunku przez pośrednika. Tak się Doctor Brew tłumaczył. Takie zachowanie ludzi warzących piwo jest idiotyczne, bo do granatów najczęściej dochodzi z winy produkcyjnej.
Ciuchy wypiorę, ściany umyję, szkło pozbieram (pewnie będę je znajdywał jeszcze przez parę dni). Gorzej jeśli ktoś byłby w pobliżu eksplozji. Piwa zakupiłem dla kumpla, a on ma dwuletnie dziecko...
EDIT 30.12.2017: wysłałem browarowi maila i do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi. Chyba jednak coś jest na rzeczy i potwierdza się teoria, że chcieli wszystko załatwić tak, aby klienci się nie dowiedzieli.
EDIT 09.01.2018: dostałem odpowiedź browaru. Znali problem, poinformowali dystrybutorów i wycofali piwo ze sprzedaży. Problem jednak w tym, że powinni wrzucić info np. na fejsie, żeby sami klienci też o tym wiedzieli.
Trochę lipa mam kilka butelek w pokoju na leżaku, chyba trzeba zanieść do piwnicy tam nikomu nie stanie się krzywda, a w pokoju nasz synek śmiga jak świnka morska za koniczyną
OdpowiedzUsuńMnie niedawno wybuchł Milkołak z tego browaru.
OdpowiedzUsuńNa szybko pomyślałem o jakimś specjalnym kuferku na piwka ;)
OdpowiedzUsuń