Robicie mi na złość. Tak Wy, głównie ludzie lubiący mój profil na fejsie. Wrzuciłem ostatnio ankietę dając Wam prawo wyboru kolejnego degustowanego piwa. Miałem nadzieję, że wybierzecie Bloggera 2017, bo Spectrum chciałem sobie zostawić na leżak... a tutaj taka niespodzianka.
No nic, trzeba otrzeć łzy rozpaczy i odkapslować dziada. Wersja podstawowa, czyli ta bez beczki po Jacku Danielsie, była chyba najlepszym piwem jakie piłem podczas tegorocznego WFDP. Podobno wersja barrel aged rozlana została do około 2000 butelek. Ot taki mały rarytasik, prawie jak stare portery grudniowe od Ciechana.
Etykieta mieniąca się milionami barw jest piękna dla oka, ale dla obiektywu to koszmar. Aż się dziwię, że w piwnicznych warunkach wyszło mi to w miarę dobrze. Pomijając utrapienie, jakim jest jej sfotografowanie podoba mnie się ona. Prosta i z ciekawym wzorem, którego nikt nie rozumie. Dziwi mnie jednak to, że panowie nie podali składu. Piwo jest czarne, nieprzejrzyste. Piana beżowa, zbita na kogel-mogel i utrzymująca się całkiem dobrze na poziomie paru milimetrów. Piękne jest też to jak płyn oblepia szkło po lekkim zawirowaniu.
Już po samym zapachu jest człowiek w stanie wywnioskować, że będzie grubo i oleiście. Nie pytajcie jak to jest możliwe. Na pierwszym planie mocna czekolada, taka na wpół słodka i wanilia. Potem wypełniająca kawa i delikatna beczka. Momentami wychodzi też kokos. Jest też alkohol, ale taki wypełniający i niegryzący. Swoją drogą bawią mnie komentarze (ogólnie do piwa), że każdy wyczuwalny alkohol w piwie to wada i w ogóle świadczy o "dolewaniu spirytusu"...
Ok... może od początku. Wysycenie jest na wystarczająco niskim poziomie, muska sobie delikatnie podniebienie. Ciało grubaśne, wypełniające i oleiste. Już wersja podstawowa naginała normy, a ta leżakowana w beczkach po bourbonie wydaje się być jeszcze wyborniejsza pod tym względem. Znowu mamy do czynienia z czekoladą, która zdaje się być kierownikiem tego całego zamieszania. W jej brygadzie ustawiły się kolejno: wanilia, lekko ukryta kawa, trochę ciemnych owoców i paloność, taka już trochę wchodząca w popiół. Bardzo daleko w tle drewniane nuty. Wyraźna goryczka podtrzymuje palony trend i na pierwszy rzut oka wydaje się być wysoka. Jednak jak się tak dobrze zastanowić to pasuje do tak wyraźnego piwa. Na finiszu wybijają się palone ziarna kawy z trochę zalegającym popiołem. Zdziwiło mnie to, że tak na dobrą sprawę nie jest to jakoś mocno słodki RiS. Według mnie jest przepyszny, do powolnego sączenia. No, ale... trzeba też coś powiedzieć o alkoholu, o którym tak sprawnie się większość ludzi w internecie rozpisywała. Owszem czuć go prawie cały czas, ale nie dominuje on innych smaków. Ba, według mnie podbija klasowo niektóre. Nie jest gryzący, fajnie rozgrzewa i delikatnie przypomina bourbon. Czy jest potencjał na leżak? Owszem. "Świeżynka" jest jednak według mnie wystarczająco dobra.
----------
Styl: Russian Imperial Stout BA
Alk: 9,5% Obj.
Ekstrakt: 25°
IBU: "medium"
Skład: słód (jęczmienne, pszeniczny), chmiel, drożdże.
Do spożycia: 15.03.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz