Rutyna potrafi człowieka zgubić. Potajemnie zabija w nas miłość do danego hobby w taki sposób, że nawet nie zdążymy się obronić lub/i zmienić cokolwiek. Mnie też dopadła... ale na szczęście uświadomiłem sobie to w dobrym momencie.
Chodzi oczywiście o piwo, wredni mogą powiedzieć, że o wrodzony alkoholizm, ale to pominę. Wiecie dobrze, że nie lubię słabych zdjęć. Mam jakiś tam własny gust artystyczny i się go trzymam. Dlatego właśnie zdjęcia na bloga robiłem swoim niezawodnym combo Sony a6000 + Sigma 30mm f1.4. Niestety... coś się zmieniło. Nazwijcie to lenistwem, ale nie chciało mi się tego targać wszędzie, a już szczególnie nie na wyjazdy rowerowe. Odbijało się to powoli na ilości wpisów, moja chęć do wyginania się nad butelką spadła drastycznie. Aparat stał się ciężarem, a nie pomocą w tworzeniu wpisów z degustacji.
Coś musiałem z tym zrobić... i już nawet wiem co. Główna wytyczna: wygoda. Koniec z targaniem oddzielnej torby czy też plecaka rowerowego tylko po to, żeby aparat się nie zniszczył. Swój sprzęt będę miał zawsze pod ręką, bo będzie nim... smartphone. Zanim uciekniecie i odlajkujecie profil na FB przeczytajcie do końca.
Ostatnie parę wpisów zrobiłem właśnie komórką. Da się? Da się. Oczywiście nie może być to jakaś taniość typu Xiaomi za 400zł, bo tego nie przeskoczy nawet profesjonalny fotograf. Jakiś flagowiec, powiedzmy sprzed 2 lat spokojnie wystarczy. No i pomysł... taka fotografia to inna para kaloszy. Kadry nie pasują, tu i tam krzywe nie takie... do czegoś innego się człowiek przyzwyczaił. Powoli jednak chwytam bakcyla. Dlatego też pisałem Wam wcześniej na Facebooku, że zmienię trochę szablon zdjęć w zależności od pitego piwa i okoliczności. No i chyba nie muszę mówić o samej wygodzie zabierania tego "podręcznego aparatu" wszędzie? Mam zamiar o wiele więcej jeździć w tym roku więc będzie jak znalazł.
Tak na sam koniec... gwoździem do trumny Sonego była moja biblioteka zdjęć. Sprawdziłem sobie wszystkie fotki zrobione nim przez ostatnie pół roku. 85% z nich to były zdjęcia piwa. Wniosek: przestałem go nosić nawet na imprezy czy też w plener. Zdjęcia "widoczków" robiłem komórką i różnica była marginalna (oczywiście pomijająć pixel picking) jeżeli chodzi o środowisko internetowe, czyli FB, Insta czy też blog.
Ostatnie parę wpisów zrobiłem właśnie komórką. Da się? Da się. Oczywiście nie może być to jakaś taniość typu Xiaomi za 400zł, bo tego nie przeskoczy nawet profesjonalny fotograf. Jakiś flagowiec, powiedzmy sprzed 2 lat spokojnie wystarczy. No i pomysł... taka fotografia to inna para kaloszy. Kadry nie pasują, tu i tam krzywe nie takie... do czegoś innego się człowiek przyzwyczaił. Powoli jednak chwytam bakcyla. Dlatego też pisałem Wam wcześniej na Facebooku, że zmienię trochę szablon zdjęć w zależności od pitego piwa i okoliczności. No i chyba nie muszę mówić o samej wygodzie zabierania tego "podręcznego aparatu" wszędzie? Mam zamiar o wiele więcej jeździć w tym roku więc będzie jak znalazł.
Tak na sam koniec... gwoździem do trumny Sonego była moja biblioteka zdjęć. Sprawdziłem sobie wszystkie fotki zrobione nim przez ostatnie pół roku. 85% z nich to były zdjęcia piwa. Wniosek: przestałem go nosić nawet na imprezy czy też w plener. Zdjęcia "widoczków" robiłem komórką i różnica była marginalna (oczywiście pomijająć pixel picking) jeżeli chodzi o środowisko internetowe, czyli FB, Insta czy też blog.
Wymiękasz? :)
OdpowiedzUsuńna jakiego smartfona zamieniłeś aparat? :))
OdpowiedzUsuń