Rynek craftowy w Polsce można podzielić na dwie podstawowe grupy (jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko i wyłącznie producentów piwa): Ci, którzy próbują za wszelką cenę warzyć sztos za sztosem (albo tylko myślą, że im się to udaje) i tych, którzy chcą po prostu uwarzyć smaczny produkt, niekoniecznie wyzwalający w człowieku niekontrolowane orgazmy. Oczywiście są też podgrupy mieszane, ale to by trzeba było przysiąść na spokojnie.
Hopito, czyli nowy browar warzący w Beer Labie, zalicza się raczej do tej drugiej grupy, patrząc oczywiście tylko i wyłącznie na ich piwa. Nie jest to broń Boże nic złego. Szczególnie gdy człowiek nie ma ochoty (w leniwe popołudnie) zastanawiać się czy czuję w piwie lekko czy już mocno paloną kolumbijską kawę...
Etykieta jest taka trochę chaotyczna, ale za to też fajnie kolorowa. Logo mi się z tego wszystkiego chyba najbardziej spodobało. Fajnie by na kapslu wyglądało. Piwo ma naprawdę ładny, pomarańczowy kolor i jest równo zmętnione. Pod słońce wygląda wręcz wyśmienicie. Piania dość niska, ale za to trwała i z ładnym lacingiem.
W aromacie jest naprawdę spoko. Cytrusowość pełną gębą w postaci wyraźnej limonki i dopełniającej skórki pomarańczy. Do tego nienachalna pszenica i brak jakichkolwiek wad. W dodatku całkiem wyraźne przez większość czasu. Zapaszki nie uderzają w nos jak w jakimś sztosie, którego browar uwarzył tylko 20l, a są po prostu na przyjemnym, nieinwazyjnym poziomie.
Smakowo ten sam trend się niesie. Już po pierwszym łyku czuć, że jest to piwo ani słabe, ani wyrzucające z pantofli. Jest po prostu poprawne i całkiem smaczne. Ciałko średnie, całość lekka i orzeźwiająca jak na wheata przystało. Wysycenie mogłoby być wyższe, ale nie jest też jakieś super niskie. W smaku fajna, lekka pszenica jako podstawa z takim bardzo krótki bananowym zacięciem. Dlaczego krótkim? Ano dlatego, że bardzo szybko przykrywa go cytrusowość chmielowa jak i zestowa. Tutaj głównie limonka i cytryna się wyróżniają. Goryczka jak dla mnie spokojnie mogłaby być wyższa. Niby jest, ale człowiek ma lekki niedosyt cały czas. Trzyma się ogólnego profilu piwa i jest delikatnie grapefruitowa. Finisz trochę pustawy za to. Najsłabsza część całego piwa. Tak jakby całość ktoś nagle obciął kataną. Ogólne piwo poprawne, smaczne i jak to mawiają ludzie: "do wszystkiego". Według mnie bardzo dobre, aby pokazać laikowi craftowemu przy grillu, że browarek to nie musi zawsze być tylko i wyłącznie Leszek.
----------
Styl: Citrus Wheat
Alk: 4,8% Obj.
Ekstrakt: 12% Wag.
IBU: b/d
Skład: słód (pszeniczny, jęczmienne), chmiel, zest (cytryna, limonka, pomarańcza), drożdże.
Do spożycia: 13.11.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz