Ależ praży ostatnio słoneczko. Aż człowiek wodą się nie nadąża orzeźwiać. Coraz częściej trzeba sięgać po bardziej radykalne środki w postaci gazowanego trunku, piwa oczywiście. Nienawidzę wody z bąbelkami, szatan wymyślił to ustrojstwo żeby karać biednych, spragnionych śmiertelników. Chyba gorsze są tylko rodzynki w babeczkach czekoladowych...
Schłodzenie mogło nastąpić poprzez zapodanie sobie płynów ze stajni Piekarni Piwa. Do wyboru miałem ich witbiera i stout. Może i lepszym wyborem wydawał się być ten pierwszy, ale nie piłem jeszcze drugiej kawy tego dnia więc postanowiłem ustrzelić dwa gołębie jednym kamieniem. Dobre rozumowanie co nie? Inna sprawa, że tym mleczno-kawowym stoutem podniecało się pół Polski pewnego czasu. Sprawdźmy więc czy będzie to udany debiut Piekarni na blogu.
Etykiety browaru są trochę chaotyczne. Prosty napis, logo i to tło... które z pewnej odległości nic kompletnie nie przypomina. Osobiście nie jestem fanem wklejania zdjęć w background jeśli mają one dużo detali. Piwo nadrabia zaległości, bo w szkle prezentuje się wyśmienicie. Jest czarne, z dobrze ukrytymi brązowymi przebłyskami. Zmętnione z tego co zauważyłem. Piana na dwa palce trzymała się dość długo po czym pozostawiła po sobie trwały kożuch.
To jest coś, co tygryski lubią najbardziej. Szczególnie te z nałogiem kawowym. Jednym z lepszych "uczuć" według mnie jest zimna kawa coldbrew wypita zaraz przed maratonem rowerowym (zazwyczaj jest to ta z Etno Cafe). Imperialny Coffee Twist pachnie podobnie. Mocna, świeżo zmielona kawa aż bucha ze szkła, nie trzeba się specjalnie wysilić żeby ją poczuć. Przegryza się też przez nią taki świeży popiół i bardzo delikatna słodycz mleczna. Oj będzie deserowo, czuję to w kościach.
Konsystencja bajkowa, ciałko wyczuwalne, gęste, ale całość aksamitna i gładka zarazem. Wysycenie średnie do niskiego, nie wchodzi w paradę. Dosłownie kogel-mogel w ustach. Smakowo z początku wydaje się być słodkie, ale to tylko pozory. Mamy bowiem fajnie paloną (popiołową wręcz) podstawę słodową, przykrytą toną kawy i posypaną szczyptą kakao. Do tego lekko przegryzająca się słodycz laktozowa. Wszystko współgra ze sobą, to piwo nie jest ani przesadnie słodkie, ani za mocno palone. Oczywiście przechyla się lekko w tę słodką stronę, ale to w końcu jest mleczny stout przecież. Goryczka wyczuwalna, palona. Mogłaby być odrobinę mocniejsza jak na mój gust. Na finiszu czuć lekką kwaskowatość od palonych ziaren kawy i wanilię, o dziwo uzyskaną z samych płatków dębowym. Naprawdę pyszny, kawowo-mleczny deser.
----------
Styl: Double Coffee Milk Stout
Alk: 5,5%
Ekstrakt: 19%
IBU: 4,5/12
Skład: słód (pale ale, monachijski I, żytni, karmelowy, pszeniczny, czekoladowy, Carafa Specjal III), jęczmień palony, chmiel Iunga, laktoza, łuska kakao, kawa, płatki dębowe, drożdże Fermentis Safale S-04.
Do spożycia: 30.08.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz