Jezus Christ ile to piwo musiało przejść, aby do mnie dotrzeć w końcu. W sumie, to jedna butelka straciła życie abyście mogli o nim przeczytać. Dlatego na wstępie taka mała dygresja do kurierów... fuck you. Nie było mnie w domu i paczkę odebrała sąsiadka. Z tego co wiem pośpiesznie ją zostawił na schodach i poleciał. Gdy ją odebrałem od razu wiedziałem, że coś jest nie tak.
Na cztery butelki jedna (właśnie z AleBrowaru) była cała roztrzaskana, mimo naklejonej wszędzie taśmy z informacją o szkle w środku i naprawdę dobrego zabezpieczenia zawartości. W tym roku na miano najgorszych kurierów zasłużyło sobie DHL, zaraz za nimi DPD. No, ale zszedłem już za bardzo z tematu... Seria New Wave z Lęborka zyskuje całkiem spoko noty na internetach, dlatego się nią zainteresowałem. Znacie mnie, w zimie załącza mi się tryb RiSowy i jasnych piw zazwyczaj nie tykam przy niskich temperaturach na dworze.
Z tego co widziałem każda etykieta z tej serii jest... stosunkowo prosta. Jakiś przypadkowy gradient w tle i pospolita czcionka + logo. Nic ciekawe, move along. Piwo za to wygląda przepysznie. Ma jakiś taki żywy pomarańczowy kolor i jest wyraźnie zmętnione (tak równiutko). Piana bialutka, puszysta, ale trochę przykrótka. Żywot miała średni.
Ok, nie ma co ukrywać... to piwo pachnie wybornie. Od soczystej moreli po przyjemną pszenicę w tle i delikatne nuty kolendry. Jak się ogrzeje to wychodzą też słone zapaszki, jakby się człowiek po kopalni przechadzał. Dziwne, bo sól zazwyczaj jest niewyczuwalna w aromacie (no chyba, że już mi odbija kompletnie). Całość intensywna, a przecież nie jest to świeżynka.
Nie wiem dlaczego, ale spodziewałem się mdłego i zapychającego piwa. Nawet sobie nie zdajecie sprawy w jakim błędzie byłem. Mega kremowe, gładkie, ale też na swój sposób lekkie i śmiem nawet stwierdzić, że orzeźwiające. Wysycenie średnie, trafione w punkt. W smaku pulpa morelowa zmieszana z pszenicą i szeroko pojętymi płatkami śniadaniowymi (to te płatki owsiane i mleko). Do tego szczypta wyraźnej kolendry (ale takiej w ogóle nie wchodzącej w drogę) i sól. Tak tak, w tym całym zaplanowanym zamieszaniu znalazło się nawet miejsce na nią. Jest wyraźna, ale punktowa (przynajmniej z początku). Goryczki praktycznie żadnej, ale w sumie nie jest ona zbytnio potrzebna. Na finiszu sól zyskuje na sile, co tylko jeszcze bardziej łechta moje kubki smakowe. Tak wiem, wydaje się Wam to dziwne, że to piwo nie jest mdłe. Otóż moi drodzy nie wspomniałem jeszcze o jednym, w sumie to najważniejszym (zaraz obok soli) "składniku" w tym stylu: kwaskowatości. New Wave Gose jest kwaśne po całości, ale w bardzo fajnie stonowany sposób. Tak wystarczająco, aby tylko zwalczyć mleczno-owocową mdłość, która zapewne by się bez kwasku wybiła znacząco. Ciekawi mnie tylko czy użyto bakterii kwasu mlekowego, bo jakoś ich nie widzę na etykiecie.
----------
Styl: Gose
Alk: 4,7% Obj.
Ekstrakt: 14% Wag.
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, pszeniczny, CaraRed), płatki owsiane, chmiel Magnum, morela, laktoza, kolendra, sól, drożdże.
Do spożycia: 29.06.2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz