Miło jest gdy coś człowieka zaskoczy pozytywnie, przy wcześniejszy dość pesymistycznych założeniach. Mowa tutaj o Lotnym Festiwalu Piwa, współorganizowanym przez Piwny Klub. Jeżeli dobrze rozumiem ideę, to ma to być festiwal ruchomy. W tym roku ich namioty zawitają aż do 7 miast w Polsce (głównie zachód).
Pomysł przedni, szczególnie w miastach, w których eventów piwnych jest jak na lekarstwo. Takim właśnie jest Zielona Góra, do której mam dosłownie rzut beretem. Postanowiłem wybrać się tam choćby na parę godzin. Łącznie wyszło bodajże 3h w sobotnie popołudnie.
Na początku warto zaznaczyć, że nie jest to festiwal wielkości np. takiego Wrocławia czy też Poznania. Formuła ma być prosta i jak najłatwiejsza do zorganizowania. Widać to było w Zielonej Górze, gdzie całość zajęła główny plac przy fontannie w centrum miasta. Stoliki, zadaszenie i stanowiska browarów i żarcia (jakieś pół na pół bym powiedział). Na środku miejsca stojące i mała scena.
Browarów było parę z czego najbardziej zaskakującym był chyba Harpagan. W dodatku chłopaki pojawili się osobiście. Zakupiłem u nich kieliszek i shaker, ten ostatni z niespotykanym jeszcze u nas wzornictwem. Ich premierowa Sroga Werwa okazała się być całkiem przyjemną DIPA. Był też słowacki browar Berhet. Zabawne okazało się to, że jeden z jego założycieli (jeżeli dobrze zrozumiałem) uczył się w liceum u mnie w mieście. Poza tym był też browar Brodacz ze swoim aromatyzowanym milk stoutem, do którego mam wielką słabość niestety.
Co do jedzenia... każdy znalazłby coś dla siebie według mnie. Quesadilla bym jednak ominął, bo były mdłe i bez wyrazu. Co innego dania z woka lub kanapki mięsne. Fryty też niczego sobie z tego co słyszałem.
Pogadałem z browarami, posiedziałem ze znajomymi. Bez spiny festiwalowej (która zawsze się pojawia, w większej lub mniejszej formie) i przy pięknej pogodzie. Pomysł trafiony w dziesiątkę, powinni odwiedzać więcej mniejszych miast. Mogą wtedy zapraszać browary z regionu. Forma takiego eventu pozwala praktycznie na wszystko, a według mnie taki "Cyrk Piwny" zaciekawi więcej nowych osób craftem niż te wielkie festiwale. Tam bowiem większość ludzi (po tylu latach i edycjach poszczególnych imprez) już wie co to piwo rzemieślnicze. Lotny Festiwal Piwa ma szansę zaciągnąć ludzi z miast poniżej 100k mieszkańców. Uwierzcie mi, sam pochodzę z piwnego zadupia przecież.
A ile było stoisk piwnych?
OdpowiedzUsuńOkoło 10 chyba.
Usuń