Człowiek uczy się całe życie, tak mawiają przynajmniej. Osobiście umiem zrobić parę rzeczy przy rowerze sam, ale wymiany opon bez dętek jeszcze nie posiadałem w swoim spisie umiejętności. Musiałem to zmienić (szczególnie, że od stycznia na takich jeżdżę), dlatego przez ostatnie 3 dni (głównie z braku czasu) męczyłem się z tym. Moje kalectwo możecie, jak zawsze, zobaczyć na instastories ooo tutaj.
Pierwsze koło to był jakiś dramat, aż mi krew poleciała spod paznokcia. Drugie robiłem dzisiaj i poszło zadziwiająco lekko. Wiedziałem już czego nie należy robić i jakich przyzwyczajeń się trzeba było pozbyć. No i kupiłem sobie w końcu kompresor, jeden z lepszych zakupionych sprzętów w życiu. W pierwszy dzień otworzyłem sobie poniższego pilsa z Deer Bear myśląc, że już go opisałem na blogu. Byłem cholernie zdziwiony, gdy go nie znalazłem w archiwum dlatego szybko zacząłem robić notatki.
Etykieta, jak zwykle przy tym browarze, mocno kreskówkowa, tym razem z postacią misia. Ja się dziwię, że jeszcze się do nich nasz ulubiony organ państwowy nie dobrał za promowanie alkoholu dzieciom... Żarty na bok jednak, bo przyciąga oko i jest całkiem spoko. Tak samo firmowy kapsel. Wygląd piwa jest tym, przez co większość z Was je kupi tak naprawdę. Chłopaki dodali do niego brokatu i muszę przyznać, że efekt jest piorunujący. Mamy kolor czystego złota, zmętnione, ze świecącym, wirującym granulatem. Wolę coś takiego niż np. ich inne piwo... zielone. Piana wysoka, utrzymująca się i z ładnym lacingiem.
Aromat intensywny i dość długo utrzymujący się muszę przyznać. Głównie słodowy z bardzo wyraźnymi chmielami. Jest trochę ziemistości (ale nie tej stęchłej) i wyraźna żywica. Po chwili wchodzi też trochę ziół i co jest fajnie współgrają one z resztą. Już na wstępie czuć, że będzie to chrupiące piwo...
... i tak rzeczywiście jest. Nie ma się co oszukiwać, jest to mój ulubiony typ pilsa, czyli "crisp as fuck". Ciałko jest wystarczające, wysycenie średnie, a całość orzeźwiająca i rześka. W smaku bardziej po tej wytrawnej stronie, mimo dość wyraźnej podbudowy słodowej. Bardzo mi się to podoba. Znowu mamy trochę gleby i ziół, co w powiązaniu ze słodowym chlebkiem daje wyśmienite połączenie. Goryczka też niczego sobie. Jest wyraźna, ale nie odpychająca. Ma lekko żywiczny profil. Cytrusy wychodzą bardziej na finiszu, ale nie przykrywają słodowo-ziołowego miksu. Aż nie mogę uwierzyć, że udało im się nie tylko zszokować wyglądem, ale też smakiem. Co się tak gapicie? W naszym światku piwnym szokiem jest, gdy ktoś uwarzy poprawnego i bardzo smacznego pilsa. Gdzieś widziałem, że ludzie kategoryzują go jako czeską odmianę tego stylu (pewnie przez dodany chmiel Saaz), ale nie dajcie się zwieść.
----------
Styl: Pils
Alk: 5% Obj.
Ekstrakt: b/d
IBU: 2,5/6
Skład: słód jęczmienny, chmiel (Saaz, Chinook, Marynka), płatki ryżowe, brokat spożywczy, drożdże.
Do spożycia: 16.05.2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz