No co... że niby wczoraj był Międzynarodowy Dzień Stoutu, a na blogu nic? Takie życie... Kierowcą byłem cały dzień, musicie mi wybaczyć. Zamiast tego była stoutowa ankieta na fejsie, taka na weekend. Inna sprawa, że mam dla Was dzisiaj pewien diamencik, czy też sztosik jak kto woli.
Dostałem ostatnio z Browaru Spółdzielczego dwie inne mrożonki, ale to Krasnolód patrzył się na mnie złowieszczo z tej najbardziej zaciemnionej, "porterowej" półki w piwnicy. Inna sprawa, że miałem akurat wielką ochotę na koźlaka.
Etykiet z tej zacnej, wymrażanej serii nikomu nie trzeba przedstawiać. Z mojej już trochę nitka odchodzi, bo piwo trochę stało na półce i się parę razy przejechało w plecaku. Mamy jednak nowość, mianowicie firmowy kapsel. Całkiem spoko, ale według mnie lepszy byłby z czarnymi liniami, a nie niebieskimi. Piwo jest czarne, nieprzejrzyste i widocznie gęste. Lepi się do ścianek jak cholera. Piany nie ma, ale przy mrożonkach to nie grzech akurat.
Też tak macie, że jak poczujecie jakiś przyjemny i bardzo wyraźny zapach to przypominają się Wam momenty z dzieciństwa? Nie wiem czemu, ale mi zazwyczaj kojarzą się takie momenty z ciastem dopiero co wyjętym z piekarnika. Tutaj mam tak samo, szczególnie, że pełno jest owoców (głównie suszonych) w aromacie. Figi, daktyle (jako jeden z nielicznych lubiłem je od małego), może trochę pieczonych jabłek z posypką waniliową. W tle trochę melasy, migdałów i marcepanu. Nuty alkoholu gdzieś daleko, ale nie są gryzące na szczęście.
Już podczas nalewania było widać, że wodniste to to nie będzie. Konsystencja syropu to chyba najlepsze określenie w tym przypadku. Ciałka w bród, klejące jak braggot, a wysycenie niskie. Smakowo taki specyficzny aromat na sterydach. Melasa dostaje dobrego kopa i jest swoistą podstawą tego piwa. Fajnie łączy się z figami, suszonymi brzoskwiniami i delikatną śliwką. Migdały też zdają się być wyraźniejsze, ale największym zaskoczeniem jest delikatna czekolada. Wbrew pozorom pasuje tu idealnie. Goryczki jest trochę, ale ciężko jest określić jej profil. Finisz jest zadziwiająco czekoladowy z mocną beczką i wanilią. Tutaj też pojawia się trochę alkoholu, ale jak na ten woltaż jest go cholernie mało i fajnie rozgrzewa człowieka. Całość bardzo wyraźna, próbuje atakować z każdej strony. Na swój sposób jednak gra to wszystko ze sobą jakoś szczególnie dobrze. Właśnie takich doznań spodziewałem się po mrożonce. Gdyby zachowało się więcej nut chlebowych (które tak naprawdę giną w tym ferworze walki innych smaków) byłbym wniebowzięty, dosłownie. Mógłbym je sączyć z przyjemnością godzinami, nawet biorąc pod uwagę ten jeden, jedyny minus.
----------
Styl: Ice Double Bock
Alk: 19%
Ekstrakt: b/d
IBU: b/d
Skład: słody, chmiele, drożdże.
Data rozlewu: 28.10.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz