Oj uparty jest człowiek czasami, nie słucha się ludzi w internetach... Jednym z pierwszych przykazań polskiego craftu jest: Nie będziesz leżakował Imperium Prunum nadaremno. Ja, jak prawdziwy heretyk olałem to i swoją pierwszą butelkę (chyba z 2017 roku) wrzuciłem do piwnicy zamiast ją wypić. Tu na wstępie muszę się Wam przyznać jeszcze do jednej rzeczy, ominęła mnie ta cała nadęta bańka i hype przy okazji pierwszej warki. Po prostu jej nie kupiłem.
No, ale co się odwlecze... Udało mi się kupić (już wtedy trochę leciwą) warkę z 2017, którą wrzuciłem dodatkowo do piwnicy. Gdy ją wypiłem na święta była rok po terminie. Efekty macie poniżej. Warkę najnowszą (w tym ładnym 4-paku z kieliszkami) udało mi się dostać dzięki kumpeli z branży, bo przecież u mnie w regionie o takich rarytasach nawet nie słyszeli. A czym jest ten sławetny prunum-srunum? Ano imperialnym porterem bałtyckim z dodatkiem śliwki wędzonej (Suska Sechlońska), która ma unijny certyfikat regionalny. Przy okazji pierwszej warki ludzie zachwycali się tym jakby to było drugie nadejście Chrystusa. Po jakimś czasie jednak inne browary też zaczęły używać wędzonych śliwek z bardzo podobnym skutkiem. Ot na przykład taki porter z Jabłonowa, który wtedy konkurował z tym Kormoranowym. No i warto też wspomnieć o Susce BA z Piwojada.
No, ale co się odwlecze... Udało mi się kupić (już wtedy trochę leciwą) warkę z 2017, którą wrzuciłem dodatkowo do piwnicy. Gdy ją wypiłem na święta była rok po terminie. Efekty macie poniżej. Warkę najnowszą (w tym ładnym 4-paku z kieliszkami) udało mi się dostać dzięki kumpeli z branży, bo przecież u mnie w regionie o takich rarytasach nawet nie słyszeli. A czym jest ten sławetny prunum-srunum? Ano imperialnym porterem bałtyckim z dodatkiem śliwki wędzonej (Suska Sechlońska), która ma unijny certyfikat regionalny. Przy okazji pierwszej warki ludzie zachwycali się tym jakby to było drugie nadejście Chrystusa. Po jakimś czasie jednak inne browary też zaczęły używać wędzonych śliwek z bardzo podobnym skutkiem. Ot na przykład taki porter z Jabłonowa, który wtedy konkurował z tym Kormoranowym. No i warto też wspomnieć o Susce BA z Piwojada.
Dopiero wczoraj zauważyłem, że najnowsza wersja IP ma butelkę dymioną, czy też matową jak kto woli. Wcześniej była zwykła z normalną etykietą (zresztą widzicie je na zdjęciach). Oba piwa wyglądają jednak tak samo. Czarne w szkle, a przy nalewaniu z delikatnymi, rubinowymi refleksami. Piana słaba, niska i szybko ulatniająca się.
Wersja leżakowana 2017
No i się zaczyna... ogólnie aromat jest bardzo słaby, nijaki, taki dogorywający już trochę. Mamy trochę paloności i jakiejś tam śliwki, niekoniecznie wędzonej. Po minucie nawet z tego już nic nie zostaje i człowiek zaczyna ryczeć wniebogłosy: jak żyć?!
Biorę pierwszy łyk i... japier... Ciałka mało jak na te parametry, wysycenie średnie. W smaku? Bierzecie powidła (z tej najniższej półki) z biedry, posypujecie odrobiną taniej, gorzkiej czekolady i całość zalewacie wodą. Tak smakuje Imperium Prunum po leżakowaniu. Puste, bez ciała, jakkolwiek przyjemnej tekstury i złożoności. To jest dopiero strzał w kolano, szczególnie biorąc pod uwagę cenę, jaką trzeba było zapłacić za jedną butelkę. Żebyście nie myśleli też, że mam pretensje do browaru. Co to to nie. Jest to wina tylko i wyłącznie kupujące beergeeka, który ma parcie na leżakowanie wszystkiego z wyższymi parametrami.
----------
Do spożycia: 15.01.2019
Wersja świeża 2019
Nooo, teraz to przynajmniej coś czuć z tego szkła. Gorzka czekolada (co było dla mnie zaskoczeniem muszę przyznać) posypana odrobiną popiołu wymieszanego z suszem świątecznym. Dalej trochę karmelu z ciemnymi owocami i wędzonka dość nietypowa w tym przypadku. Dlaczego? Bo zajeżdżała mi szyneczką o dziwo. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że po chwili całość zaczyna się ulatniać ze szkła w zastraszającym tempie. No i nie ma niczego, jak to mawiał klasyk.
Oho, zaczyna się. Wewnętrzny fanboy Kormorana mi się załączył już po pierwszym łyku. Jakie to jest przyjemnie gładkie i oblepiające zarazem... masakra. Oleiste wręcz. Po dwóch łykach nawet ręka zaczęła powoli czuć ciężar ciałka tego porteru (a może to przez doskonale ukryty alkohol?). Chyba nie muszę wspominać, że wysycenie jest na bardzo niskim poziomie? W smaku podstawą jest, znowu, gorzka czekolada, ale też bardzo dobrze kontrowana przez ciemne owoce i delikatny karmel. Prym wiedzie śliwka oczywiście. Specyficznie wędzona, ale już z mniejszym podobieństwem do suszu. Całość dopełnia posypka z popiołu, która zadziwiająco dobrze tutaj pasuje. Dzięki temu piwo nie jest tylko i wyłącznie słodkie. Goryczka średnia, do niskiej nawet. Jakoś nieszczególnie się wyróżnia. Finisz wprowadza nowe smaki w postaci delikatnej kawy zbożowej i typowego, gorzkiego kakao. Kawa pozostawia po sobie taki lekki posmak, dla mnie dość przyjemny muszę przyznać. Chyba pierwszy raz spotykam się z piwem, którego na 100% nie warto leżakować, bo sam browar zrobił to porządnie. Samo piwo, wbrew pozorom (i tego co mogliście wyczytać w internetach), nie jest jakieś unikatowe czy też jedyne w swoim rodzaju. Ono jest po prostu w top 3 jeżeli chodzi o sam styl.
----------
Styl: Imperial Baltic Porter
Alk: 11% Obj.
Ekstrakt: 26% Wag,
IBU: b/d
Skład: słody jęczmienne, ekstrakt słodowy, śliwka wędzona (Suska Sechlońska), chmiel, drożdże.
Do spożycia: edycja 2019, ważność do roku.
Hej.Sugerujesz ze IP nie ma co lezakowac?
OdpowiedzUsuń