Święta, święta i po świętach. Ale czy na pewno? Nowy rok, nowe rozstawienie jak to mawiają ludzie. Jednym z pierwszych świąt craftowych jest masonowy Baltic Porter Day, w dodatku jest to jeden z ważniejszych tego typu dni, jeżeli chodzi o nasz światek piwny.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile ze mną przewędrowały te dwa bączki z Browaru Trzech Kumpli. Kupiłem je bodajże zaraz po premierze, leżakowały sobie jeszcze w piwnicy na starym mieszkaniu. Nawet chyba wziąłem je do plecaka dwa razy, ale nie było warunków na degustację z tego co pamiętam. Dlatego dzisiaj wypijemy sobie je w bardzo luźnych warunkach, składając model Gundam oczywiście.
Znalazłem sobie nowe hobby... składanie modelów Gundam (tzw. Gunpla). Od dawna o tym myślałem, bo pasuje to idealnie do mojego zbieractwa (np. figurek POP). Poziom skomplikowania poszczególnych modeli może doprowadzić do bólu głowy, ale ja tam lubię takie rzeczy (składanie, a nie ból głowy...).
Do zakupu pierwszego przekonał mnie Michał swoim postem (ooo tutaj). Dzisiaj zacząłem składać już swój drugi, większy, klasy MG (więcej szczegółów, części, w skali 1:100). Piwo do tego jest jak najbardziej wskazane. Szczególnie, że w jeden dzień nie da się tego zrobić (kręgosłup już nie ten co kiedyś). Akurat walała mi się w piwnicy butelka z browaru, o którego istnieniu nie miałem zielonego pojęcia. Czy Karczewski zaskoczy mnie tak samo pozytywnie, jak model F91 Gundam ver 2.0?
Etykieta przypomina mi trochę te z dawnych browarów regionalnych, nie wiem tylko dokładnie dlaczego. Nie wyróżnia się niczym i jest wręcz nijaka. Piwo pochodzi z serii "Łączymy pasje", o której więcej tutaj. Kolor ma raczej czarny, ale można wymusić na nim rubinowe refleksy o dziwo. Piany... nie ma, mimo dość burzliwego nalewania. Nie wróży to dobrze...
Pachnie to trochę, jak taki pierwszy stoucik. Wiecie na pewno o co mi chodzi... któż nie pamięta swojego pierwszego, zapewne regionalnego stouta w życiu? Taka paloność słodowa, kawa zbożowa i delikatne warzywa gotowane. Te ostatnie w ogóle mi nie przeszkadzają, głównie przez sentyment do "tego pierwszego razu" z craftem ciemnym.
W ustach niemiłe zaskoczenie. Gładkość (płatki owsiane się postarały) opisana na etykiecie traci na wartości przez praktycznie zerowe wysycenie. Szkoda, bo ciałka jest trochę, a tak to Pisarz momentami zdaje się być zwyczajnie w świecie wodnisty. W smaku nadrabia palonością i przyjemnie gorzką kawą. Gdzieś w tle pojawia się też ohydna słodycz... taka najprostsza, karmelowa. Za cholerę nie pasuje do profilu piwa. Nic poza tym nie ma. Nawet goryczka jest marginalna, a finisz to głównie kawowa cierpkość. Dobra podstawa do kawowego stouta. Niestety przez niedociągnięcia przypomina mi o drugiej, częstej przypadłości regionalnych browarów: nijakości i warzeniu na odpie... no.
----------
Styl: Oatmeal Stout
Alk: 6,2% Obj.
Ekstrakt: 15% Wag.
IBU: b/d
Skład: słód (pilzeński, monachijski, karmelowy 600 EBC, czekoladowy 1200 EBC), płatki owsiane, jęczmień palony, chmiel (Magnum, Styrian Goldings), drożdże US-05.
Do spożycia: 13.05.2021
Jak to jest, że od paru lat, rok w rok mam jakieś przeboje w okresie świątecznym? Ostatnio latałem za dentystą jak szalony. Teraz... jakieś kwarantanny wymyślili. Najgorsze jest to, że mnie zrzucili z podium rywalizacji rowerowej (na ilość KM) w pracy przez to. Jak żyć?
No jak to jak? Usuwając backlog wpisów na blogu. Heroda z Artezana piłem jakoś na początku grudnia chyba, bo pierniki robiliśmy wtedy. Darowana jest to wersja, bo browar zrobił (bodajże jako pierwszy) paczki świąteczne dla blogerów. Do wersji sprzed 3 lat miałem wąty z tego co pamiętam, jak będzie tym razem?
Przy pierwszym niuchu wchodzi, i to w podbitych butach, kakaowiec. Gorzki, sypki i bez litości. Tak, jakby moje zmysły odzwyczaiły się od tego przez te wszystkie pastry-srejstri. Dopełnieniem jest przyjemna paloność i odrobina mlecznej czekolady gdzieś w tle. Zapowiada się taka trochę grudniowa klasyka trzeba przyznać.
No i o takiego piernika, tfu, stouta świątecznego nic nie robiłem! Treściwe, na swój sposób lepkie i nisko wysycone. Napisałem "na swój sposób", bo znowu ma człowiek odczucie sypkiego, gorzkiego kakao już od pierwszego łyku. Oj to nie będą (były już w sumie) słodkie święta. Zaraz po kakao prażone orzechy (tutaj zapewne migdały) i przyjemnie dopełniające palone słody. Że niby w pełni palony stout w 2020 roku, i to jeszcze na święta?! No chyba, bo to jeszcze nie koniec. Po lekkim ogrzaniu dochodzą nuty czekolady deserowej i odrobina kawy zbożowej. Goryczka średnia do niskiej. Coś tam ugrywa, ale nie za dużo, bo po co. Profil ma oczywiście palony. Na finiszu uwydatnia się kawa, lekko kwaskowata, ale i tak górą jest gorzka czekolada z palonością słodową. Czy jest to świąteczny stout? Dla mnie tak, bo jest to po prostu wyśmienite, gorzkie i palone piwo, które nie potrzebuje dodatków w stylu marcepanu lub przypraw korzennych. Pasuje idealnie pod chłodne wieczory, jak i do ciężkich, polskich dań świątecznych. No i ten wyśmienicie ukryty alkohol!
----------
Styl: Christmas Imperial Stout with Cocoa and Almonds
Alk: 11% Obj.
Ekstrakt: 26% Wag.
IBU: b/d
Skład: b/d
Do spożycia: 30.06.2021