Tego się nie spodziewałem, a widziałem już parę dziwnych (i nie zawsze pozytywnych) rzeczy w światku piwnym. Marketing piwny w naszym kraju to istna loteria, od Ediego, po na przykład taką Pintę. Dlaczego ja o tym? A bo... dostałem ostatnio dość specyficzny pakunek. Relację video macie tutaj (Instastories).
Parę tygodni temu chłopaki z Pinta Barrel Brewing napisali do mnie pytając, czy dam sobie radę z dość dużą i ciężką przesyłką. Wiecie, że mam już doświadczenie z różnego rodzaju darami losu (np. zespawane butelki z Browaru Jana) dlatego odpisałem im, że problemu na pewno nie będzie. Najwyżej znowu szlifierki użyję. Nie wiedziałem jednak w co się pakuję...
Oczywiście chciałem użyć swojej ulubionej metody cyk fuch, ale okazało się, że chłopaki ułatwili nam trochę pracę. Zamontowali z boku drzwiczki na zawiasach. Swoją drogą nie spodziewałem się, że beczka będzie tak mocno dawać bourbonem. Słodki alkohol + wanilia lata mi teraz po całym garażu, masakra. Żona już płacze, bo chcę sobie z niej zrobić barek do pokoju.
Jak już wspomniałem trocin było ze 3 worki. Wyjmowałem ostrożnie, bo w środku szkło. Dlatego prawie dostałem zawału, jak duża część wiórów (przykleiły się do sufitu) nagle spadła mi na ręce i poza beczkę. Na szczęście browar pomyślał i wszystkie fanty zaczynały się mniej więcej od środka (jeżeli chodzi o wysokość).
Same fanty to pierwsze ich piwa, bardzo długo leżakowane (niektóre ponad 20 miesięcy). Z piw mamy dwa stouty, porter (Tomek z Piwnych Podróży już się cieszy) i barley wine. Do tego dwa szkła: teku i sensorik. Które wypiję jako pierwsze? Coś mi się zdaję, że będzie to stout, ale... chyba zwrócę się do was o pomoc w podjęciu decyzji.
Sama akcja... miazga. Kiedyś już Cieszyn wysłał np. skrzynie po amunicji do blogierów, ale Pinta przebiła ich z nawiązką. Sam fakt, że wysłali beczki użyte wcześniej do leżakowania piw mnie rozwalił doszczętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz