Etykieta kolorowa, ale też wektorowa na swój sposób. Fajnie dobrany gradient i mała butelka dobrze prezentują się na półce. Piwo wygląda jeszcze lepiej. Czarne, jak smoła i wizualnie gęste. Ciemna, beżowa piana dziurawa, ale o dziwo trzyma się dość długo.
Intensywny aromat nie daje mi spokoju. Dawno już takiego nie wąchałem, utrzymuje się cholernie długo w szkle. Nawet jak pozostały może ze dwa łyki tylko. Palone słody, multum ciemnych, suszonych owoców i kawy zbożowej. No i ta czekolada, o mój Boże. Aż się boję, że przedawkuję i wciągnę to piwo nosem w całości.
Szybki łyk na rozpoznanie i znowu pełen zachwyt. Czuć ten jakże prawilny ekstrakt. Piwo jest oleiste, oblepiające, ale też puszyste. Na moje to zasługa słodu żytniego. Ale bym sobie teraz wypił takie grube żytnie, jak za dobrych czasów żytnich wypustów Pinty. Wracając do Wonderland, wysycenie niskie, czyli nie psuje odbioru tego grubaska. Na pierwszym planie czekolada, gęsta i nie biorąca jeńców. Taka pół na pół słodka z dodatkiem kawy zbożowej i nutą opiekanych słodów. W tle owoce, suszone, ale bez skojarzeń z kompotem świątecznym. Tu bardziej wisienka z wysokiej jakości czekolad alkoholowych. Sama wędzoność robi za uzupełnienie, ale takie dość wyraźne. Pięknie to jest wszystko ze sobą połączone. Goryczka niska, ot takie małe ukłucie. Większej nie potrzeba, uwierzcie mi. Na finiszu kakao, więcej wytrawności i nuta przyjemnego alkoholu. Ten ostatni tak w ogóle bardzo dobrze ukryty po całości. Rozgrzewa od środka, a nie w smaku. Zakochałem się w tym piwie. Cholera wie jednak czy tak się ułożyło, bo trochę u mnie już przeleżało. Nieważne. Pyszne jest.
----------
Styl: Smoked Imperial Baltic Porter
Alk: 10.8%
Ekstrakt: 30%
IBU: 4/10
Skład: słód (pilzneński, wiedeński, monachijski jasny i ciemny, karmelowy, czekoladowy, żytni), chmiel, drożdże.
Data rozlewu: 03.01.2022
Zaskakujące jest to jak jeden browar potrafi mieć swojego rodzaju karuzele wzlotów i upadków. Patrząc na moje doświadczenia z Browarem Fortuna to historia zaczęła się bardzo przyjemnie. Jak się pewnie domyślacie były to Komesy, pite na WFDP jeszcze na zamku. Potem był okres dziwacznych wpadek jakościowych. Na końcu... Marcin wylądował w browarze i wszystko znowu było cacy.
Fortuna ma swój podział na piwa. Hmm, nazwijmy to z niskiej, średniej i wysokiej półki, żeby nikogo nie obrazić. Trzyma się tego i dodatkowo pozwala Marcinowi na pewnego rodzaju wariacje (wiecie, te wszystkie beczki, wymrażanki itp.). Inna sprawa, że sponsoruje wyścigi rowerowe w moim regionie, co skutkuje darmowymi bezalko po wyścigu. Ostatnią akcją promocyjną była kooperacja ze skarbem narodowym, jakim jest Pan Makłowicz. Dzisiaj spróbujemy dodatkowo jeszcze świeższej nowości, czyli ich podejścia do witbiera. W końcu lato nadchodzi wielkimi krokami. Samej nazwy pozwolę sobie nie skomentować, he he.
Białe
Pachnie to świeżutką pomarańczą, aż miło. W tle pszenica i kolendra. Zapowiada się mocne orzeźwienie, co nie wszystkim się udaje osiągnąć aromatem. Coś mi to przypomina z dawnych czasów raczkującego jeszcze craftu polskiego... no nie przypomnę sobie no.
Oh taaak. Przy okazji koszenia trawy (i nadciągającymi chmurami z deszczem) wchodzi jak złoto. Lekkie, przyjemne, orzeźwiające. Wysycone dość mocno, ale jeszcze bez przesadyzmów. Podstawą pszenica oczywiście, ale krok za nią mocne uderzenie cytrusów, w tym przypadku zestu pomarańczy. Kolendra taka jaką lubię, czyli gdzieś w tle aczkolwiek wyraźna na swój sposób. Ile to już mieliśmy w naszym światku piwnym pszenic dosłownie zasypanych tą przyprawą... Goryczka znikoma, ot takie uszczypnięcie lekkie. Finisz wytrawniejszy. Znika słodowa słodycz, a więcej jest cytrusa. Przyjemnie to wszystko się zgrało ze sobą. Oj będziem to pić litrami na lato.
----------
Styl: Pszeniczne z Cytrusową Nutą (no raczej witbier czy coś)
Alk: 4,5%
Ekstrakt: 11,5%
IBU: 2/10
Skład: słód (pilzneński, pszenica), chmiel odmian goryczkowych, skórka pomarańczy, kolendra, drożdże.
Do spożycia: 13.05.2023
Arcy IPA
Wiecie czym to pachnie? Pszenicą mandarynkową. Nie wiem gdzie ludziska wyczuwali w tym jakieś inne cytrusy. Coś jak wheat IPA na bazie samych mandarynek. Najwidoczniej chmiele poszły w aromacie na zaplecze. No chyba, że te eksperymentalne odmiany od Polish Hops wniosły jeszcze więcej mandarynki.
Szybkie dwa łyki i już wiem, że pierdolamento internetowe o wodnistości są wyssane (dosłownie) z palca. Jak dla mnie idealna dwunastka z dużym potencjałem orzeźwiającym. Wysycenie trochę za mocno szczypie, mogłoby być ciut niższe. Smakowo... niebywałe zdziwienie mnie dopadło, bo spodziewałem się głównie słodyczy. Dostałem pszeniczną podbudowę okraszoną starkowanym, cytrusowym albedo i polaną mandarynkowym sokiem. W tle da się wyczuć inne owoce, najbardziej pomelo i pomarańczę. No jest to IPA, co do tego nie mam wątpliwości. Szczególnie, że grapefruitowa goryczka jest bardzo ładnie zaznaczona. Finisz delikatnie ziołowy. Całość znowu wchodzi jak złoto i do tłustej kiełby z grilla będzie idealną kontrą. Po jakimkolwiek wysiłku też wejdzie idealnie, i to ze smakiem!
----------
Styl: Session IPA
Alk: 4.2%
Ekstrakt: 12.2%
IBU: 5/10
Skład: słód (pilzneński, pszenica), płatki owsiane, chmiel (Hallertau Blanc, Elixir, Mandarina Bavaria), sok z mandarynek z Dalmacji, drożdże.
Do spożycia: 26.03.2023